No więc tak: obiecałam, że będzie dzisiaj, więc wstawiam, choć z góry się usprawiedliwiam, że nie sprawdzałam rozdziału, toteż nie zdziwię się, jeśli pojawią się pomyłki. I z góry za nie przepraszam- później je poprawię.
PS. Ja wiem, że w obozie podobno nie ma morza, ale załóżmy, że było, okej? xD
Miłego czytania!
ROZDZIAŁ I
*Oczami Percy'ego*
Biegłem po mokrym piasku na plaży w Obozie Herosów. Czułem wiatr owiewający moją twarz, rozwichrzający włosy. Stopy uderzały głucho o piach. Oddychałem głęboko, ciesząc się bliskością morza; dodawało mi ono sił i chęci do dalszego biegu.
W końcu jednak nawet woda, po której biegłem, przestała działać na mnie pobudzająco, a zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Spojrzałem na zegarek, który dostałem od mojego brata, Tysona. Dochodziła już ósma wieczorem. Niedługo rozpocznie się kolacja.
Zwolniłem do truchtu, a następnie do spokojnego marszu. Usiadłem na ziemi, oddychając ciężko. Poprzysiągłem sobie, że poprawię swoją wytrzymałość i szybkość. Wciąż czułem wstyd z powodu pewnego majowego incydentu...
To się stało jakoś półtora miesiąca temu, gdy wracałem do domu z imprezy u kolegi ze szkoły. Chciałem zrobić sobie dłuższy spacer, więc poszedłem dłuższą drogą, przez park. Był późny wieczór, toteż nie było tam prawie nikogo, z wyjątkiem starszej pani, która opierała się na drewnianej lasce. Nie wyglądała groźnie. Miała na sobie wyblakłą żółtą sukienkę w różowe kwiatki, a na wyłysiałej głowie leżał wielki kapelusz w kolorze fuksji. Gdy przeszedłem obok niej, uniosła wzrok i spojrzała na mnie przeszywająco, a ja poczułem, jak po moich plecach przebiega dreszcz.
Nagle kobieta uśmiechnęła się do mnie, szeroko i złowieszczo, wyciągając drżący palec przed siebie i wskazując coś za moimi plecami. Spojrzałem na miejsce, które mi pokazywała; nic tam nie było. Jedynie parę drzew i krzaków, nieco dalej stała niedziałająca fontanna. Odwróciłem się do staruszki z nierozumiejącym wzrokiem, ale ona zniknęła. Rozejrzałem się prędko dookoła, sięgając jednocześnie do kieszeni po moją broń – śmiertelnie groźny długopis. Tak, tak. Wiem, jak to brzmi. Tyle że ten długopis zmienia się w długi na metr miecz z niebiańskiego spiżu za każdym razem, gdy zdejmę z niego zatyczkę. Rozumiecie, czary- mary, BUM!
I długopis zmienia się w broń.
Moje zmysły wyostrzyły się, czekając na niebezpieczeństwo, ale nigdzie go nie wyczuwałem. Choć jednocześnie wiedziałem, że coś jest nie tak. W końcu niecodziennie widuje się straszne staruszki, które znikają, gdy tylko odwrócisz wzrok.
Nagle gdzieś za sobą usłyszałem szelest. Niewiele myśląc wykonałem unik- w samą porę. Jeszcze parę sekund, a mógłbym mieć poważne kłopoty. Jakieś dziwne, oślizgłe stworzenie stało tam, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdowałem. Miało bardzo ostre szpony, czerwone wyłupiaste oczy i całe pokryte było jakimś śluzem, a jego skóra miała lekko fioletowy odcień. Stworzenie mogło mieć około dwóch metrów wysokości. W dodatku wybrało sobie nietypowy strój. Kapelusz, zupełnie taki sam jak tamtej staruszki oraz starą sukienkę w różowe kwiatki, która także wyglądała jak odzież tamtej...
Och.
Myślałem gorączkowo, z jakim potworem mogę mieć do czynienia, jednakże nic nie mogłem sobie przypomnieć. W życiu nie widziałem takiej szkarady, a uwierzcie mi, widziałem ich niemało.
Potworna babcia uśmiechnęła się szaleńczo, po czym skoczyła na mnie z zadziwiającą jak na starsza panią szybkością. Uchyliłem się ponownie, ale wiedziałem, że jest dla mnie zbyt zwinna. Bogowie, jak to brzmi. Czuję się mocno nienaturalnie, mówiąc, że babcia jest sprawniejsza ode mnie. Auć.
Udało jej się we mnie uderzyć; na moim ramieniu zobaczyłem ślady szponów. Spróbowałem walnąć w nią płazem miecza, ale ona po prostu wyrwała mi miecz z ręki. Mój Orkan zwrócił się przeciwko mnie.
Próbowałem omijać uderzenia miecza, starając się jednocześnie wyrwać go z jej wielkich łap. Nie było to jednak takie proste. Każde skaleczenie, każda rana, którą jej zadałem, niemalże od razu się leczyła, a ona sama wyglądała jak dziecko, które cieszy się z nowej zabawki.
Po paru chwilach stwierdziłem, jakże bohatersko, że nie warto z nią walczyć o miecz, który i tak do mnie wróci. Toteż zrobiłem coś, czym na pewno nie będę się chwalić na Twitterze.
Dałem nogę.
Wiem, wiem. Taki ze mnie heros, że pewnie macie ochotę zwrócić śniadanie. Ale postawcie się w mojej sytuacji: olbrzymia, oślizgła fioletowa babcia, która sama się leczy, atakuje cię, kiedy ty spokojnie sobie wracasz z imprezki. Warto też nadmienić, że... nie do końca byłem trzeźwy. Ale tylko troszeczkę.
No i dodam jeszcze, że moja psychika i duma i tak już mocno ucierpiały – w końcu ta babcia biła się dużo lepiej ode mnie. I to była babcia. Nieważne, że była potworem. Była babcią. Uwierzcie mi, długo nie mogłem się po tym otrząsnąć.
W każdym razie: ledwo udało mi się uciec. Doganiała mnie, ale zgubiłem ją w centrum handlowym. I to tylko dlatego, że zainteresowała ją wystawa najnowszej kolekcji pewnego sklepu odzieżowego pt. ,,Dama 70+. Wyglądaj lepiej niż twoja wnuczka!". Gdyby nie to, na pewno by mnie złapała.
Dlatego właśnie, moi drodzy, biegłem już trzecią godzinę tego dnia. Godzina rano, wieczorem i w południe. To moje nowe motto.
Spojrzałem na morze, które zaczynało już przybierać ciemniejsze barwy i pomyślałem o Annabeth. Przygryzłem dolną wargę, marszcząc brwi. Martwiłem się o nią. Nie odzywała się od trzech dni. I nie miałem pojęcia dlaczego. Nie dawała żadnego znaku życia. Jej iryfon, nie mam pojęcia jak, ale został zablokowany. Zaryzykowałem nawet dzwonienie na komórkę. Na darmo. Próbowałem się też skontaktować z jej ojcem, ale okazało się, że wyjechał do Brazylii. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że wszystko z nią w porządku.
Oczywiście pierwszą rzeczą, o której pomyślałem, było to, że być może zrobiłem coś strasznie głupiego. Coś, co ją tak niemożliwie zdenerwowało, iż postanowiła przestać się do mnie odzywać. Na przykład, bo ja wiem, porozrzucałem skarpetki po pokoju. Albo zapomniałem o jakiejś miesięcznicy czwartego pocałunku w policzek. Ale nie no, bądźmy poważni.
Przetarłem oczy dłonią i zastanowiłem się. Czy zrobiłem coś, co mogło ją wkurzyć lub obrazić? Na pewno, jestem w tym dobry. Mimo wszystko nie umiałem nijak dojść do logicznych wniosków. Jedynie przypominałem sobie pewną sytuację w lutym, kiedy postanowiliśmy mimo niepogody pójść na lody, a ja zrzuciłem na nią niechcący deser. Nie odzywała się do mnie cały dzień, ale później już wszystko było w porządku. Nie, na pewno nie chodzi o to.
Westchnąłem ciężko i wstałem, otrzepując spodnie z piasku.
– Percy! – usłyszałem po chwili.
Odwróciłem się i spojrzałem na szybko nadchodzącą postać – to była Rachel. Uśmiechnęła się do mnie, gdy znalazła się nieco bliżej. Miała na sobie – jak zwykle – luźną, kolorową koszulkę i pomazane flamastrami jeansy. Rude loki zebrała w koński ogon. Na jej twarzy pojawiło się ostatnio chyba jeszcze więcej piegów niż wcześniej.
– Percy – powtórzyła, poprawiając niesforne loki. – Muszę z tobą porozmawiać. I to już.
Zmarszczyłem brwi.
– Coś się stało?
– Nie wiem. Nie jestem pewna – rzekła. – Po prostu... nie wiesz, kiedy przyjedzie Annabeth? – wydusiła w końcu.
– Niestety nie. – Pokręciłem przecząco głową. – Od kilku dni się nie odzywa.
– Och – wyjąkała dziwnym tonem. Patrzyła w jakiś punkt za mną, aż w końcu spytała: – Ale z wami wszystko w porządku, prawda?
Przechyliłem głowę, gdyż nie bardzo wiedziałem, co ma na myśli.
Rachel zaczerwieniła się. Dziwnie się zachowywała. Zwykle nie owijała w bawełnę, tylko mówiła od razu o co chodzi. A już na pewno się nie czerwieniła.
– No... chodzi mi o to, czy nadal jesteście razem – wyjaśniła z głupią miną.
– Ach, o to chodzi – powiedziałem z uśmiechem. – Tak, miedzy mną i Ann wszystko jest okej. Po prostu nie odbierała ostatnio telefonów...
– Mhm. No dobra.
– A do czego ci ona potrzebna? – spytałem.
– Och, po prostu... no, wiesz – wymruczała niezbyt zrozumiale.
– No nie, nie wiem. – Zmarszczyłem brwi. Zaczynało mnie niepokoić dziwne zachowanie przyjaciółki. – Rachel, co się dzieje? Strasznie dziwnie się zachowujesz.
– Bo... miałam taki sen... – W tym momencie przerwał jej dźwięk konchy.
– Kolacja – wyrwało mi się. W mojej głowie pojawiły się obrazy świeżo zastawionych stołów, pełnych jedzenia i picia. Po chwili zreflektowałem się i spojrzałem na nią przepraszająco. – Wybacz, ten odgłos zawsze sprawia, że momentalnie burczy mi w brzuchu. Ale to nieważne, mów co się dzieje.
– No cóż... – zaczęła. po czym machnęła ręką. – To nie takie proste do wyjaśnienia. Może opowiem ci później, na spokojnie. To raczej nie jest sprawa nie cierpiąca zwłoki.
– Przecież mówiłaś, że musimy już porozmawiać – odparłem zdziwiony.
– Nie dramatyzuj, możemy to omówić kiedy indziej – powiedziała nagle zirytowana, po czym odwróciła się na pięcie i zawołała za mną: – Idziesz jeść czy nie?
Kobiety. Nigdy ich nie zrozumiem.
Wbiegliśmy migiem do kantyny, a już po chwili nasze talerze były zapełnione jedzeniem.
************************************
I to by było na tyle :D
Ludzie, nie wyobrażacie sobie, ile czasu zajęło mi przepisywanie tego xd. Jest wpół do dwunastej. Mam jutro klasówkę z angielskiego, do której jeszcze nie zaczęłam się uczyć. Yeah.
Widzicie, jak się dla was poświęcam?
Dobra, spadam, bo zaraz mi powieki odpadną ze zmęczenia xd.
Kolorowych jednorożców, herosi.
Trzymajcie się.
Komentujcie.
Obserwujcie.
Xoxo ;*
Annabell di Angelo
Rozdział: super, mega, bombowy. Fajnie, że jest długi. Treść opowiadania super. Powodzenia na dzisiejszym sprawdzanie (Ja niestety mam jutro z historii, a pojutrze z angielskiego). Ciekawie się zapowiada, cała fabuła. Życzę dużo weny i Pozdrawiam :) :) :)
OdpowiedzUsuń~niezapominajka21~
Świetnie, że ci się podoba :D. Starałam się :3.
UsuńNie-dziękuję (#przezorność) i też życzę ci powodzenia ;D.
Pozdrawiam ;*
Annabell di Angelo
Bardzo fajny rozdział. Powiem ci, że piszesz bardzo podobnie do Riordana.
OdpowiedzUsuńTak trzymaj👍
Pozdrawiam
Kot
Ps: Jak tam sprawdzian?
Dziękuję ;). Oj, chyba przesadzasz. Wydaje mi się, że Riordanowi nie dorastam nawet do pięt ;-;
UsuńAle i tak dzięki ;D.
PS. Na szczęście udało mi się przejrzeć zeszyt przed lekcją, no i współpracowałam z koleżanką z ławki, więc myślę, że czwórkę będę miała :D.
Xoxo ;*
Annabell di Angelo
współpraca przede wszystkim XD
UsuńDokładnie XDD
UsuńWitaj, siostro!
OdpowiedzUsuńNo jestem. Opóźniona, ale jestem.
Nie ma Annabeth. O. Fajnie. Sklep z ubraniami dla staruszek mnie zniszczył xDD
Ogólnie to ja tak krótko mocno, ale oderwałam się od Czarownicy i wracam pisać. Jeszcze tylko sobie przeczytam drugi rozdział i skomentuję i no. Może dzisiaj jeszcze będzie rozdział c:
xoxo,
V.
Hej, siostruś!
UsuńCo tam, że opóźniona. Ważne, że jesteś ^^.
Nie ma, nie ma. Ale będzie. No, chyba że zajdzie nagła zmiana planów xd
,,Sklep z ubraniami dla staruszek mnie zniszczył xDD" Mam nadzieję, że nie mówisz serio xD.
Jeeej, dobrze, że piszesz. Już się zaczynałam martwić ;-;.
Xoxo ;*
Annabell di Angelo
No wow! Bosko :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ci <3
UsuńSuper!!! Ta babcia była genialna. No... nie chciałabym jej osobiście spotkać. Modny potwór 2016, tylko czy ona ma wnuczkę?
OdpowiedzUsuń<> Karo
Dziękuję!! :D. Babcia najlepsza xD. Ja też nie ;D.
UsuńDobre pytanie. Sama chciałabym znać na nie odpowiedź xD
xxx
Annabell di Angelo
Znam to uczucie :)to ze sprawdzianami
OdpowiedzUsuńRozdział kozacki, babcia najlepsza:D pozwolę sobie tu zacytować "Wyglądaj lepiej niż twoja wnuczka!" rozwaliłaś system XD aczkolwiek Percy na pewno by nie zareagował w ten sposób na wieść o śnie, tym bardziej, że Ann nie daje znaku życia i trochę mnie to skonsternowało. Chyba, że jest pod wpływem jakichś magicznych mocy. XD
O i brakuje mi jakiegoś tajemniczego motywu, czegoś takiego, że czytelnik będzie się zastanawiał i rozkminiał całe opowiadanie o co chodzi i na końcu wszystko obróci się o 180 stopni. Np jakiś tajemniczy sen.
Na koniec wrzucę ci cytat piosenki, której słucham XD "ktoś go poprosił by mu łąkę skosił, a on zioła głaskał, tulił się do trawy"
Świetna piosenka :)
Bądź sobą, pisz i ćwicz na gitarze ;)
Pozdrawiam <3 Nemezis
:').
UsuńHahah, wszyscy uwielbiają babcię :D. Dzięki xDD. Oj tam, był bardzo głodny po tak długim biegu. Nawet nie zarejestrował tego, co mówiła Rachel ;)
Hm. No tak właściwie, to motyw tajemniczego snu się pojawił, ale się nie rozwinął. Jeszcze.
Super cytat XDD. Sprawdzę ją ;D.
Taki mam zamiar! :D
Xoxo ;**
Annabell di Angelo
Ta babcia wlaśnie została moją idolką. Tak naprawdę na poważnie
OdpowiedzUsuńOch, czyżby mój ukochany, najlepszy, najsłodszy *mówiłam, że sarkazm to moje drugie imię?* parring się kłócił? o nie ;-;
Rachel z rumieńcem? Nie, chyba nawet moja wyobraźnia tego nie ogarnie.
No ale
Lecę na następny!
Laciata <3
Hahahah, tak wiem, wszyscy ją kochamy <3 xD.
UsuńNie lubisz Percabeth? Ojć, to czytanie tego może cię trochę kosztować, bo potem będzie ich sporo xD.
Hłe hłe, tego nikt nie ogarnie :3.
No leć no!
xoxo
Ann